biblijnem; gdyż już w Piśmie świętem często się odróżnia Dusza i Ja. Święty Paweł mówi: „kto wie, co w człowieku jest, oprócz ducha ludzkiego, który w nim jest“.[1] Nawet od Cycerona możemy się nauczyć: „intelligendum est, duobus, quasi a natura nos indutos esse personis“.[2] Najwyraźniej jednak ta nauka znajduje się u Kanta, w jego „Odczytach“ z okresu krytycznego. Gdy jednakże najważniejszej część tych odczytów — o psychologii — w r. 1883 wydałem na nowo, książka ta — pominąwszy kilka głosów dziennikarskich znanej powierzchowności i bezmyślności — przyjęta była tem wielkiem milczeniem, którem się zdradziło wielkie zakłopotanie przeciwnika. Nie mogli mi darować dowodu, że moje poglądy filozoficzne, zdobyte na podstawie okkultyzmu, zgadzają się z poglądami Kanta, który wyprzedził je na drodze intuicyi. Brano mi za złe, że znowu wyciągnąłem na światło dzienne książkę, której rozmyślnie nie włączono do wydań zbiorowych, nie nabyto do bibliotek publicznych i która była wyczerpaną w handlu księgarskim; książkę, w której Kant nie tylko naucza o przedistnieniu i nieśmiertelności, lecz urodzenie przedstawia jako wcielenie podmiotu transcendentalnego, doczesność jako byt na tej stronie progu czuciowości; w której — jakkolwiek nie oznacza tego wyrazami współczesnymi — naucza, że wszyscy jesteśmy nieświadomymi somnambulikami i medyami.
Rozumie się, że nasza wiedza nie potrzebuje takiego Kanta, który dziś, gdy poglądy sprawdzają się empirycznie, byłby spirytystą, podobnie jak Schopenhauer, a ponieważ nie można mi było zarzucić fałszerstwa, po-