Przypuśćmy, że — jak to uważała za możliwe dawna nauka o metampsychozie — dusza ludzka odrodziła się w ciele niższej istoty, to nie okażą się w niej wówczas żadne zdolności ludzkie, lecz tylko takie, które są ograniczone własnościami i użyciem jej nowych organów. Co się stanie n. p. z rozumem ludzkim w ciele bez rąk? Helvetius mówi, że gdyby przyroda nasze kończyny przednie zamiast rąk z ruchliwymi palcami zaopatrzyła w kopyta, to ludzie błądziliby w lasach bez sztuki, bez mieszkań, bez środków obrony.[1] Nie daje się zaprzeczyć, że rozum ludzki mógł się rozwinąć tylko dzięki całej ludzkiej organizacyi. Niema cywilizacyi bez narzędzi; ręka wszakże, jak mówi Arystoteles, jest narzędziem narzędzi. Duch może się objawiać tylko w takim stopniu, o ile mu pozwoli ciało i dlatego podmiot transcendentalny nie może okazać swych wszystkich własności w ciele ziemskiem. Lecz w tem ciele ziemskiem jesteśmy objęci tylko połową naszej natury; przy urodzeniu nasz byt transcendentalny nie ustaje i tworzy drugą naszą nieświadomą połowę.
Można, jak to niejednokrotnie bywało, życie nazywać snem, o ile świat jako wyobrażenie nie schodzi się ze światem w samym sobie. Można z Giordanem Bruno życie ziemskie w porównaniu z przyszłem nazywać śmiercią, o ile życie transcendentalne jest o wiele więcej pełniejszem; można wraz z tym ostatnim autorem urodzenie porównywać z kąpielą letejską, która sprowadza zapomnienie poprzedniego życia;[2] ale wszystkie te wyrażenia dają powód do nieporozumienia i mają tylko względne znaczenie ze stanowiska równoczesności dwóch osobistości naszego podmiotu. Toż samo da się powie-