Strona:Karol du Prel - Zagadka człowieka.djvu/64

Ta strona została przepisana.

Zastanówmy się następnie, że jasnowidzenie jest własnością podmiotu transcendentalnego, to dojdziemy do wniosku, że nie tylko wogóle urodzenie, ale nawet pewne stosunki życiowe są samowolną czynnością naszej istoty. Nawet wtedy, gdy te stosunki są w zupełnej sprzeczności z pragnieniami istoty ziemskiej, muszą jednak odpowiadać naszym celom transcendentalnym i tylko nasza indywidualna zapobiegliwość określa nasz los. Psychologia monistyczna daje zatem to, czego nie dawał żaden inny pogląd na świat: stawia człowieka na własne nogi. W każdym innym poglądzie na świat przeciwnie jesteśmy usprawiedliwieni, gdy szemramy na ślepy przypadek urodzenia lub poza nami leżącą przyczynę naszego bytu i losu.

Gdy się rozejrzymy w zawartości życia ludzkiego, w walce o byt, która na ziemi sroży się biologicznie, historycznie i społecznie, w nędzy i cierpieniu, które są związane prawie z każdem istnieniem ludzkiem, to niezrozumiałem się wydaje na pierwszy rzut oka, jak ludzie mogli się odważyć wyrzec: „Bóg spojrzał na wszystko, co uczynił, i spostrzegł, że wszystko jest bardzo dobrem“.[1] Walka o byt mogłaby być dobrą w jednym tylko razie, gdyby była środkiem dla pewnego celu, ale nigdy sama dla siebie. Tylko w tym wypadku zasada świata byłaby rozgrzeszoną moralnie. Czy mamy prawo do tego wniosku? Tak się zdaje; gdyż wszędzie w przyrodzie: w dziedzinie astronomicznej, biologicznej i historycznej, jako rezultat walki widzimy rozwój wyższy i postęp. Rozum wszechświata jest zatem sądem nieuniknionym, czy go pomyślimy uosobionym, czy też

  1. I Mojżesz 1, 31.