kura wydziobała dla nich ziarno jakie; czasami je pod skrzydła zagarniała, aby je rozgrzać, i jakby w ciepłém gniazdeczku tuliła do łona.
Raz kura ujrzała jastrzębia strasznego w powietrzu. Wiedziała, biedna, że to ptak drapieżny, to jest, ptak co łapie małe ptaszęta i zjada je. W okropnej była trwodze, aby jastrząb jej drobnych nie porwał piskląt; zaczęła więc wołać, kluk, kluk, kluk! tak donośnie, ile tylko stało jej głosu, i kurczęta podlatując gromadziły się pod kojec, jak tylko mogły najprędzej. Bespiecznie się tam dostawszy, pod skrzydła się pochowały, z wyjątkiem jednego, które zbyt oddalone od kojca nie mogło słyszeć wołania matki. Kurczę to poszło sobie bawić się z kurczętami, a gdy kaczka swe młode zawołała do wody, głupie kurczę udało się za niemi, ażeby się przypatrzyć, co czynić będą. Kaczka nie była zamknięta jak kura pod kojcem, lecz się przechadzała gdzie się jej podobało, a kaczęta za nią. Zawiodła je do ładnej sadzaweczki
Strona:Karolina Nakwaska - Powiesci dla dzieci.djvu/28
Ta strona została przepisana.