książką. Budzono w nich pojęcia za pośrednictwem zjawisk przyrody, oczywistych, widocznych, nie ulegających wątpliwości, bo stwierdzonych przez naukę. Tylko w takie pewniki kazano im wierzyć. Nawet aniołek, który od wieków łóżeczek małych strzegł, usunięty został — nawet znak święty, który nietylko symbolem męki jest, lecz w męce ukojeniem, a w walce zbroją i puklerzem.
Z naśladownictwa bezmyślnego, sto razy częściej, niż z zasady, z obawy narażenia się na śmieszność i tym podobnych marnych przyczyn, rodzice pomijali tę „formułkę wyznaniową.“ Jeśli nawet ją utrzymali, to pozornie „dla przykładu służby“, ponieważ prostakom wiara jest potrzebna, jako hamulec złych instynktów. Szczęściem, znaleźli się tacy, którzy królewską koronę cierniową Pana zdetronizowanego przechowali w sercach dla dzieci i wnuków.
Chłopięta wyćwiczone w rozumowaniu ścisłem, zdala od majaków tradycyi i wierzeń, brała w swe objęcia zgrzybiała staruszka, filologiczna szkoła średnia; szkół realnych, odpowiadających i duchowi czasu i kierunkowi ich nauki, było tak mało, że ledwie jakaś cząstka uczniów mogła się pomieścić.
Karmieni baśniami odwiecznemi w języku martwym, wchodzili w atmosferę sztuczną, w świat obcy, pełen potęg tajemnych.
Gdy pomimo korepetycyi i ułatwień, dzieci, jak gdyby na inną półkulę przerzucone, od eksperymentu krańcowego a nagłego traciły równowagę, spółczesna wiedza medyczna krzepiła je alkoholem. Win i koniaków wypiły te dzieci całe morza!
Strona:Karolina Szaniawska - Dobre wychowanie.djvu/15
Ta strona została skorygowana.