Dziewczynka spuściła główkę, obciążoną długim jasnym warkoczem i stała przez chwilę bez ruchu, oniemiała z przerażenia.
Trwało to wszakże krótko, wzrok jej znów zapłonął — błysnęła w nim energia i zarysowała się na czole wyrazem silnej woli.
Z ust wypadły słowa:
— Nie chcę! nigdy na to nie przystanę! Nigdy i za nic w świecie! Wolę umrzeć!
Strumienie łez popłynęły z jej oczu. Silna niby i zdecydowana, była jednak tylko dzieckiem rozpieszczonem. Umiała płakać.
Tę umiejętność posiada każde dziecko i rozbraja nią starszych łatwiej niż uporem. A tu szło właśnie o rozbrojenie, o podziałanie na uczucie, pobudzenie Bóg wie dlaczego wystygłej tkliwości. Rzecz okropna!.. łzy nie poskutkowały.
Czerwona od płaczu i zdziwiona jego bezsilnością, dziewczynka wybuchnęła łkaniem gwałtownem, rzucając od czasu do czasu spojrzenie w stronę biurka, przy którem siedział mężczyzna w średnim wieku i, spokojny na pozór, układał papiery.
Głośno zawodząc, ręce łamiąc, dziewczynka wołała:
— Czyja to myśl? czyja?! To ciocia podsunęła ją ojczulkowi! już ja wiem... Oddawna ma coś do mnie, strofuje, dokucza ile razy się spotkamy, radaby w łyżce wody utopić!..
— Przestań, Ludko — brzmiało krótkie, tonem ostrym wyrzeczone, napomnienie.
— Nie mogę! — krzyknęła dziewczynka. — Żal mnie dławi... pragnę umrzeć!.. Och, mamusiu!..
— Ludko!
Była już na piersiach ojcowskich — niezdolna oprzeć się akcentowi, z jakim wyrzekł jej imię. Nie wymówką, lecz smutkiem, cierpieniem przebytem drżał ten głos, przypomniał dziewczynce słodkie pieszczoty, jakiemi ojciec łagodził jej sieroctwo od chwili, gdy straciła matkę.
— Ojczusiu! — wołała żalem zdjęta — uraziłam cię, uraziłam — daruj mi! Już nie zrobię tego nigdy, już nigdy!..
Łzy przeplatane pocałunkami dopowiedziały resztę; wzrok w oczach ojca szukał zachęty, ale oczy
Strona:Karolina Szaniawska - Dwie jagódki.djvu/1
Ta strona została uwierzytelniona.
KAROLINA SZANIAWSKA.
DWIE JAGODKI.
POWIEŚĆ.
I.