dzieci drogie, z za bram wieczności. Ciało moje stało się prochem, jak prochem jest doczesność i wszelkie dobra ziemskie: władza, majątek, piękność, sława; ale duch mój, ten nieśmiertelny, pozostał z wami. Czy utrzymacie go? czy ideałów moich nie porzucicie, pracy nie zmarnujecie? nie pytam, ponieważ czuję się tak pewną jak gdyby każda z was nosiła w sobie cząstkę mego ducha...
Szłam przez ciernie... to dobrze... przez ciernie idzie się do gwiazd, do celów wyższych; droga usłana różami ani rozwija ducha, ani doskonali. Kto pragnie być człowiekiem, niech jej nie wybiera, gdyby mu wybrać dano.
Ale te moje ciernie; te kolące, dlatego sprawiały mi ból tak dotkliwy, że usłało je na drodze mego życia samolubstwo najbliższych. Nie wdaję się w szczegóły; ani córce mojej to potrzebne, ani wam; są rany, które wiecznie krwawią...
Z czasem, gdy nabrałam doświadczenia życiowego, przekonało mnie ono, że ofiarą taką nie jestem tylko ja jedna, że pełno ich, gdzie okiem rzucić, że samolubów moc, i moc też ofiar.
Miałżeby ten fakt smutny zmniejszyć moją rozpacz? wytworzyć rezygnacyę?.. Na szczęście, tak nie było. Zbudził we mnie wielkie współczucie dla towarzyszów niedoli, przyśpieszył dojrzałość sił duchowych, wzmocnił energię. Błogosławię go!
Z uwagą, podnieconą w tym kierunku, widziałam teraz mikroby samolubstwa wszędzie; rzucały mi się w oczy i wołały: Oto jestem!..
Wystrojona córeczka ubogich, pracujących ludzi i takiż synek, matki, ojcowie, bracia, siostry, bezwzględni czciciele swego ja, przedstawiali mi się w całej nagości dusz tacy liczni, a więc groźni i niebezpieczni, że tylko ręce opuścić i czekać, aż pochłoną wszystko co szlachetne, bo słabsze.
Opuścić ręce?.. Gdy spojrzałam na dziecko, które wychować mam, lub może odejść i zostawić je na pastwę, na dzieci inne, na matki zbiedzone, zafukane, ojców zgiętych w kabłąk z pracy nad siły — podniosłam głowę i powiedziałam: To zmienić się powinno!
Wyplenić samolubstwo, a cały świat przybierze inną postać: uśmiechną się do życia wszyscy, którzy teraz płaczą, skrzywione karki wyprostują, odetchną pełnemi piersiami. Królestwo Boże spłynie na ziemię i zamieszka z ludźmi.
Od czego zacząć? Pod tym względem ani na chwilę nie miałam wątpliwości. Takiem jest społeczeństwo, jaką jest kobieta, jego matka. Od niej więc zacznę, ją wychowam. Jakiemi środkami wzięłam się do dzieła, wy starsze, wiecie dobrze. Wszak zaczynałyśmy od elementarza, od najpierwszych liter... Każda z nas obdzielała swoją klasę jednem posiadanem jabłuszkiem, jedną brzoskwinią, śliwką jedną; krajała na ździebełka i mówiła: dla Zosi, dla Józi, dla Mani... Dzielić się, dzielić każdą myślą dobrą, iskrą talentu — wszelką własność, zarówno materyalną jak duchową, nietylko dla siebie, lecz dla ogółu obracać, to było nasze hasło. Ukochałyście ten podział. Kasa „Dwóch jagódek“ — szwalnia; to rozwinięcie moich skrzydeł wa-
Strona:Karolina Szaniawska - Dwie jagódki.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.