Strona:Karolina Szaniawska - Fortel Pawełka.djvu/11

Ta strona została skorygowana.
FURTALSKA.

Gdzie mi tam spanie w głowie!... A zresztą nie wiem... może i spałam... może to tak ze snu...

ZOSIA.

Cóż takiego?

FURTALSKA (z wahaniem).

Bo mi się panienka wydaje niby inna...

ZOSIA.

Inną też jestem!

FURTALSKA.

Co też panienka powiada! nie rozumiem, jak mi Bóg miły!

ZOSIA.

Ponieważ... albowiem... wreszcie nie mam czasu wam tłómaczyć. Zawołałam was w innym względzie...

FURTALSKA (zaniepokojona).

Względzie?... względzie?... Nie! zgłupiałam do reszty.

ZOSIA.

Zaraz goście nadjadą, niech więc kochana Furtalska wystąpi przyzwoicie.

FURTALSKA.

To, to rozumiem! Tak było mówić od razu, a nie kłopotałabym sobie głowy próżnymi strachami. (przygląda się Zosi) Zawsze jednak...

ZOSIA (poważnie).

Idźcie już, proszę, gości tylko patrzeć (zbliża się do okna) nawet już jedzie ekwipaż.

FURTALSKA.

Kliparz! Olaboga! ja tu próżno czas tracę, a to pewnie jakieś wielkie państwo (wybiega i spotyka się z Amelką, która rzuca się zaraz na szyję Zosi).