Strona:Karolina Szaniawska - Fortel Pawełka.djvu/12

Ta strona została skorygowana.
SCENA VIII.
ZOSIA, AMELKA.
AMELKA.

Najdroższa Zosiu, otóż jestem! (spogląda na przyjaciółkę i cofa się zdumiona) przepraszam, ja sądziłam... (do siebie) Ona to, czy nie ona?

ZOSIA (z przesadą).

Widzę, że pani mnie nie poznała.

AMELKA (z radością).

Zosia! (po chwili do siebie) Mówi mi: pani?... Ach, niespodziewałam się tego! (załamuje ręce)

ZOSIA (kłania się).

Bardzo mi przyjemnie powitać panią w naszym domu.

AMELKA.

Cóż za ceremonie?... Znamy się od dziecka... byłyśmy przyjaciółkami... Dopiero, gdy rodzice umieścili mnie na pensyi, przestałyśmy się częściej widywać. Sądziłam jednak (nieśmiało i ciszej) że serce twoje, Zosiu, pamięta Amelkę.

ZOSIA.

O, możesz pani być pewną mojej życzliwości i szacunku.

AMELKA.

Szacunku?..

ZOSIA.

Bardzo proszę, niech pani spocznie. (Amelka siada, potem Zosia, ciągle poprawiając suknię) O pani, kto zasłużył na moją życzliwość, niech będzie jej pewny.

AMELKA (rozczulona).

Droga Zosieńko. (wyciąga ręce) A więc porzućmy ceremonie i zamiast tytułować się paniami, bądźmy po dawnemu: Amelką i Zosią.