Strona:Karolina Szaniawska - Fortel Pawełka.djvu/13

Ta strona została skorygowana.
ZOSIA (dotyka lekko jej dłoni).

Amelką i Zosią?... Nie pani... Moja powaga...

AMELKA.

Powaga?... nie rozumiem!... Wreszcie ja pani powagi ujmować nie mam zamiaru, lecz... (całuje Zosię w ramię) proszę mnie, jak dawniej nazywać, Amelką.

ZOSIA (etykietalnie).

I owszem jeżeli to sprawi przyjemność.

AMELKA (serdecznie).

Niezmierną! chciej mi... (poprawia się) chciej mi pani wierzyć... Wróciwszy z Warszawy, ledwie dzień jeden wytrzymałam w domu tak mi było pilno do ciebie... Lecz cóż zastaję?...

ZOSIA (poprawia suknię i włosy).

(do siebie) Chce mnie nazywać po imieniu, a nosi pensyonarski mundurek... Nie, toby mi ubliżało, w obecnem mojem położeniu osoby skończonej... (głośno) Amelciu!

AMELKA.

Zosiu! (widząc niechętną minę przyjaciółki poprawia się) Ach, chciałam powiedzieć: pani!... Czy pamiętasz, cośmy razem wyprawiały, jak płatałyśmy różne figle?...

ZOSIA (ozięble).

Nie, nie pamiętam nic takiego...

AMELKA.

Ależ jeszcze w przeszłym roku, podczas wakacyi...

ZOSIA.

O, bardzo przepraszam! Dawniej może, ale już tak dawno, że wyszło mi z pamięci... W przeszłym roku jednak nie byłam już dzieckiem. (z powagą) Tak, tak, tak, lata mijają, czas upływa... Jako dorosła panna, nie myślę już o figlach... A ty, moja Amelciu, jeżeli chcesz wrócić do dawnej zażyłości...