Strona:Karolina Szaniawska - Fortel Pawełka.djvu/18

Ta strona została skorygowana.
SCENA IX.
ZOSIA (sama).

Dzięki Bogu! kamień spadł mi z serca. (słychać ruch za sceną) Gdyby została jeszcze chwilę, byłoby za poźno... Koniuś! Gutek! (śmieje się) wyborna.


SCENA X.
ZOSIA, KONRAD, GUSTAW i FELEK.
Konrad i Gustaw kłaniają się z przesadą, Felek wchodzi za nimi, niosąc wędkę i mówi płaczliwym tonem.
FELEK.

Jak mamę kocham, nic mi się dziś nie wiedzie... Najprzód polowanie...

GUSTAW.

Jakie polowanie? kto teraz poluje? Co ci też przyszło do głowy!

FELEK (nie zważając na Gustawa).

Później poszedłem nad staw, usiadłem, zapuściłem wędkę i miałbym rybę, powiadam ci, Zosieczko, o, taką (pokazuje na stole).

KONRAD (żywy, wesoły, trochę rubaszny).

Odrobinę, mój chłopusiu, przesadzasz...

FELEK (mierząc na stole).

No, taka napewno była. Co mówię? Pewno większa (pokazuje) o, taka...

ZOSIA.

Zaniosłeś ją Jacentemu?

FELEK.

Ale gdzież tam!...

ZOSIA.

Cóż więc zrobiłeś?

FELEK (rozżalony).

Co zrobiłem! już trzymała wędkę... miałbym połów doskonały... Wtem Konrad wrzasnął, lecz tak głośno, jak to tylko on potrafi...

KONRAD (przerywając).

Mój Felku! panna Zofia mogłaby pomyśleć, że krzyczę dla zabawy. Nigdy nie bawię się w ten sposób... Tem bardziej zaś teraz, gdy już mam pojęcie, com winien sobie i drugim.

FELEK.

W rachunkach z samym sobą jest może sumienny, ale mnie to już od pół roku winien paczkę piór stalowych...