Strona:Karolina Szaniawska - Fortel Pawełka.djvu/22

Ta strona została skorygowana.
AMELKA (do siebie).

Dają dobrą nauczkę mojej przyjaciółce. Wygląda tak samo, jak ja... Niechże się zawstydzi... Umyślnie przesadziłam trochę, aby większy śmiech wzbudzić (głośno, zwracając się do obecnych). Bardzo się cieszę z wesołości, panującej w naszem kółku... Niech ten krótki czas swobody zejdzie nam wśród żartów i śmiechu.

ZOSIA (do siebie).

Wstydzę się za jej śmieszny strój... (głośno) Bardzo proszę, niech pani siada.

KONRAD.

Nie rozumiem o jakich to dniach swobody pani mówiła.

AMELKA.

Nie rozumie? (poprawia się) pan nie rozumie? Wspomniałam o wakacyach, które przeminą, jak jedna chwila.

KONRAD.

Nie ma obawy!

AMELKA.

Jakto?

GUSTAW.

Konrad ma nas dwóch na myśli...

AMELKA.

A więc...

GUSTAW.

Wakacye szkolne nie obchodzą nas ani trochę (z dumą) gdyż wstępujemy w szeregi ludzi dojrzałych, aby zająć należne nam miejsce w społeczeństwie...

FELEK.

Co on gada?

AMELKA.

Społeczeństwo, mój Felciu...

ZOSIA. (wstaje z żywością.)

Dajcie pokój! przecież nie lekcya. (do Felka) Mój Feluniu, jeżeli chcesz się uczyć, masz w swoim pokoju całą szafę książek (pokazuje mu drzwi) nie przeszkadzamy.

KONDRAD (do Gustawa, z którym chodzi po scenie).

A to osa! Doprawdy co się też zrobiło z dawnej miłej Zosieczki! trudno poznać...

GUSTAW (przystając, zwraca się do Amelki).

Otóż my, proszę pani, panna Zofia już o tem wie, rzuciliśmy szkolne mundury.

FELEK (dobitnie).

Bo nosicie bluzki.

KONRAD.

No, tak chwilowo, ponieważ krawiec..