Pewno znowu jakie kłamstwo.
Bo ja nawet umyślnie przyjechałem, choć mogłem był bawić się znakomicie, gdyż hrabina-matka zaprosiła mnie na dziś do loży. Ona ma abonament w teatrze... Odpowiedziałem telegraficznie, że muszę załatwić sprawy bardzo pilne...
I nic pan nie mówi, staciliśmy tyle czasu!
A to kłamie, jak najęty... Jednak to wygląda niezgorzej... Gdzie on wyłowił tych Swiatowidów? Prawdziwe perły!... Nic podobnego nie przyszłoby mi na myśl, a on tak... na poczekaniu. (głośno) Mówże dalej, Gustawie! (do siebie) Już dawno minęła pora obiadu, co się znaczy, że obiadu nie dadzą (trze czuprynę).
Umieram z ciekawości!
I ja... (do siebie ciszej) z głodu...
Jest to kwestya bardzo ważna. Wymaga długich narad i nie załatwi się w jednej chwili.
Zaciekawia mnie coraz bardziej.
Proszę, niech pan siada i mówi, a my w skupieniu ducha, słuchajmy.
Wybaczcie mi, państwo, że zamiast od razu przystąpić do rzeczy, wypowiem kilka słów w formie wstępu.
Bardzo prosimy.
I owszem... wstęp nie zawadzi.
Przerywasz, Amelko!