Ponieważ Ludka sama wybrać nie umiała, z długich debatów i rozmyślań wyłonił sie kurs nauk handlowych. W czułym, a obszernym liście, panna Eufrozyna doniosła rodzicom, że zabezpiecza Ludkę od przeciwności losu, zapewnia jej oręż niezawodny, siłę — potęgę — samodzielność, drogą pracy zarobkowej, specyalnej.
Ten rodzaj bezpieczeństwa nie przypadł do gustu rodzicom panienki. Bogata ciotka mogła dużo łatwiej, a przedewszystkiem prędzej tę kwestę rozstrzygnąć. Przeznaczyć posag, wydać dziewkę za mąż i sprawa skończona.
Wiedzieli że Fruzia ma zajączki, ale żeby aż takie, ktoby myślał!...
Byli eiężko dotknięci i strapieni srodze. Ojciec postanowił zabrać Ludkę na wieś; paru sąsiadów młodych mają w okolicy, może więc się uda, bez pomocy ciotki, zabezpieczyć dziecko dawnym starym trybem.
Napisał do Ludki słów parę na kartce, dołączonej do listu dłuższego, lecz otrzymał w zamian odmowę wyraźną, a stanowczą. Córka donosiła, że za mąż wyjść nie myśli, ma bowiem dążenia znacznie wyższe, cele sięgające dalej.
Nie żałowała tego kroku, bo w parę tygodni później jedna z koleżanek przedstawiła jej brata swego, studenta, który miał również dążenia rozległe i podniosłe cele — czy na odwrót — a w kobiecie widział druha. Zrozumieli się odrazu, co Ludkę uszczęśliwiło niewymownie.
Przed ciocią jednak trzymała znajomość nową w tajemnicy.
Pan Bahoza tymczasem, w sposób oględny dał do zrozumienia knzynce że specyalność handlowa nie przystoi tak bardzo pannie obywatelskiej ich rodu i stanowiska, bo on sam przecież, choć wynosić się ani chwalić nie lubi, piastuje z wyboru urząd sędziego gminnego, a cioteczno-wujeczny siostrzeniec żony zaręczył się z hrabianką. Tę ostatnią okoliczność należy uwzględnić, aby chłopaka nie ominęła świetna koligacya i pokaźny posag. Dla rodziny trzeba czasem coś poświęcić, bo jeśli stosunki rodzinne dają nam prawa, wkładają też i obowiązki.
Panna Eufrozyna rozważyła list ojca Ludki wszechstronnie.
— Może Franuś ma racyę — rzekła do pupilki. Może zaszkodzimy interesom Gucia, pokrzyżujemy plany!... Pomimo że kastowość jest zabytkiem przestarzałym, który zwalczać się godzi wszelkiemi siłami, a fumy szlacheckie są poprostu nonsensem, gdyby wszakże ten rodzaj samodzielności twojej kuzynkowi szkodził, to w takim razie...
— Jak ciocia sobie życzy — odparła Ludka.
Strona:Karolina Szaniawska - Ideał cioci Fruzi.djvu/4
Ta strona została uwierzytelniona.
— 31 —