Powiedzcie panu szczerze prawdę całą.
Jagódek żale, grzybów słychać skargi...
Mówcie wyraźnie, jakie to zatargi?
Wszystko przepatrzę, las cały poruszę,
Ale Maciusia uratować muszę!
Drogie jagódki, czegoż wam potrzeba?
Macie dość słońca, macie rosę z nieba,
Grzyby obfite raz wraz mają deszcze,
Czegoż żądacie? o co idzie jeszcze?
Krzywdę poniosły.
Szczęścia kwiat
Zasiałem gęsto, więc-bym rad
Obdzielić wszystkich. Krzywd nie znoszę,
Kto was ukrzywdził?
Mówcie, proszę!
Wśród siostrzyczek-jagódek stroiłam się u matki,
W śnieżysto-białe prześliczne płatki.
Wiaterek mnie kołysał, deszczyk poił obficie,
Rozkoszne wiodłam życie.
Od ranka do wieczora grywała mi muzyka
Pszczółek, komarów, nocą śpiew słowika.
A o moim śpiewie ni wzmianki?...
Niby we śnie przecudnym rumieniłam się zwolna,
Aż mi pozazdrościła korali róża polna,
Gdy mnie rosą oblały poranki.
Oj, chwali się, a chwali! Będziemy tu czekali
Dużo czasu, nim swoje wygada!
Zważ-że, jejmość jagodo, po co swoją urodą
Błyskać grzybom i rydzom byś rada!