Strona:Karolina Szaniawska - Maciusiowa nocka.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.
WACEK.

Ha, ha!
Franka księżniczką!... Prawdziwego stracha
Książę obok siebie posadzi.

BARBARA.

Zrobi jak zechce. Was się nie poradzi,
Książę ma swój rozum, pracowita dziewka!
Nie zna co taniec, zabawa ni śpiewka.

JACEK.

Bo jej do tańca żaden chłopak nie chce.

BARBARA.

Zaraz cię tutaj po grzbiecie polechcę!

(Chce uderzyć go, Jacek ucieka, śmiejąc się).
WACEK.

Ale na prawdę, pani gospodyni,
Kto wam powiedział, że książę to uczyni?

BARBARA.

Kto? Albo nie wiesz, że z wieśniaczej chaty
Chce se wziąć żonę! Sam przecie bogaty,
Nie żąda wiana, byle pracowita
I dobra była wybrana kobieta.
— „Która — powiada — w borowickim lesie
Grzybów uzbiera i tyle przyniesie,
Że na wieczerzę cały dwór obdzielę,
Żoną mi będzie wraz za trzy niedziele.

WACEK.

Ba!... mówiliście, że na pewno Franka.

(Dalszy ciąg nastąpi).