— Co za śmieszny staruszek! Zapewne ojciec tej panienki?
— Mylisz się, panno Marjo, to jej mąż.
— Pan chyba żartujesz?
— Bynajmniej, jest to moja kuzyneczka Józia, dobre i miłe stworzenie, którem się dziś jeszcze zachwycić można.
Ojciec jej, Hilary W., poczciwe człeczysko, pracował przez lat dwadzieścia kilka w jednej z rządowych instytucyj.
Dom prowadzony był porządnie, z tą nieopatrznością, która cechuje klasy urzędnicze w naszym kraju, nad stan, bez myśli o jutrze. Oboje z żoną oszczędzać nie umieli, a Józieczka, ukochana i jedyna córeczka (mieli dwóch synów znacznie starszych) odbierała edukację w jednym z pierwszorzędnych zakładów naukowych.
Przed czterema laty umiera mój kuzyn, zostawiając żonę i córkę prawie w nędzy. Pochowano go porządnie, powiedziałbym nawet zbytkownie, wziąwszy na uwagę ich fundusze, a gdy nieszczęśliwa żona wzięła się do rachunków, rezultat jej przymusowego ćwiczenia w matematyce bardzo smutnym się okazał.
Oprócz sporej sumki długów, które spłacić uwa-
Strona:Karolina Szaniawska - Na całe życie.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.
NA CAŁE ŻYCIE.
KILKA KARTEK Z ALBUMU.
STRONA III.