Strona:Karolina Szaniawska - Nacia.djvu/110

Ta strona została skorygowana.

— A nie zaśniesz pani w nocy — dopilnujesz?
— Oho! bo to mi pierwszyzna? Dzieci wychowałam.... Chłopy jak dęby i dziewek dwie.
Doktór porozumiał się z Pawłową, opatrzył potłuczone członki i wyszedł.
Stróż, nie szczędząc ostrych napomnień, wypchnął za drzwi gromadę, gotową stać tutaj Bóg wie jak długo.
Pani Brzozowiecka jęknęła.
— Co mamie? co cioci? pytały dziewczynki.
Pawłowa przyłożyła palec do ust.
— Nie gadać! rzekła. Chorej to szkodzi. Służąca panienkom wszystko opowie — z chorą zaś mówić nie pozwalam.