Strona:Karolina Szaniawska - Nacia.djvu/118

Ta strona została skorygowana.

młoda — chcą, by uzupełniła edukacyę, bo jak powiadają, musiałbym przed ludźmi za nią się wstydzić. Przypuszczenie pozbawione wszelkiej zasady!
Co jednak miałem robić? Ubłagałem pannę Julię i moja pani od jutra powraca do książek, zamiast, jak przystało narzeczonej, myśleć o wyprawie i zgłębiać tajemnice mody.“
Dalej Natalka czytać nie mogła. Zostawiwszy list na łóżku, uciekła, kryjąc twarz w dłoniach i w ostatnim pokoju na klucz się zamknęła. Ile tam wtedy popłynęło łez — ile skarg rozpaczliwych obiło się o ściany, ile wybuchów bezsilnego gniewu!
Zawsze bowiem, gdy mama wspominała o możliwości utraty Zaborów, na pociechę stawała jej zaraz w myśli sylwetka pałacu tarnogórskiego, z wysokiemi filarami u podjazdu, szeregiem wspaniałych komnat, bogatą zbrojownią i całym tuzinem pokoi gościnnych.
To jest dom, w którym można się bawić, przyjmować i żyć prawdziwie po pańsku — a jaki ogród, oranżerye, stajnie!... Wszystko to miał wuj z nią podzielić: „tyś mi — mówił — niby dziecko własne, prócz ciebie i mamy nie kocham nikogo.“ A dziś? dziś dopiero pojmuje całą doniosłość tych nadziei, które już nigdy się nie urzeczywistnią — teraz naprawdę traci grunt pod nogami i czeka ją smutna, ciężka dola. Przez Mańkę Borejkówną, z której łaski wuj po raz