Strona:Karolina Szaniawska - Nacia.djvu/123

Ta strona została skorygowana.



XVIII.
Michaś — panna.

Nazajutrz, wezwana telegraficznie przez matkę, przyjechała panna Julia. Towarzyszył jej pan Adam. Trafili na wizytę doktora, z którym pan Zaborowski długo rozmawiał, a po jego odejściu rzekł do siostrzenicy.
— Możebyś, Natalko, chciała posiedzieć trochę w Zaborach?
— Teraz, w czasie choroby mamy? Nigdy wuju.
— A jednak byłoby najlepiej, gdybyście obie z Józią wyniosły się z tego mieszkania.
— A mama?
— Mamy ruszać nie można, lecz dla was będzie zdrowiej.
— Gdy mama zostaje i ja również. Moim obowiązkiem jest znajdować się przy niej. Nazwij to uporem, wuju, ale według mego przekonania, tak być powinno.
Pan Adam ucałował siostrzenicę.