Strona:Karolina Szaniawska - Nacia.djvu/37

Ta strona została skorygowana.



V.
Odnaleziona.

Mania, umieszczona dosyć niewygodnie, pomiędzy ojcem a starym lokajem, który koniecznie jechać się naparł, rozmyślała ze łzami o rozpaczy pani Brzozowieckiej, gdy powróciwszy nie zastanie córki.
Ile łez wyleje biedaczka, ona, której najmilszem zadaniem jest łzy ocierać!...
— O Naciu, Naciu! — westchnęła mimowolnie.
— Gdzie? Gdzie nasza panienka? pochwycił lokaj, sądząc, że Mania spostrzegła zaginioną.
— Uspokój się moje dziecko — perswadował rządca. Jęki nic nie pomogą — trzeba szukać, a znajdziemy ją przecież.
Wyżlica biegła przed końmi, to puszczając się daleko, to wracając znowu niedługo, jednak nie trzymała się drogi prostej, lecz w las na prawo popędziła. Pan Borejko przystanąć kazał