Strona:Karolina Szaniawska - Nacia.djvu/42

Ta strona została skorygowana.

Sympatyczne dziewczęta zrobiły bardzo miłe wrażenie na pannie Julii, a Janowa nie mogła od nich oczu oderwać. Gdyby nie przynależny szacunek, siedziałaby z rozkoszą w pokoju przez cały czas ich bytności. „Ocaliły drogie maleństwo!“ Babina poszłaby dla nich teraz w ogień. „Maleństwo“ jednak, zniecierpliwione obecnością starej sługi, rzuciło uwagę.
— Możebyście „nianiowa“ poszli odpocząć?
— Idę już, idę! zawołała niańka, rozczulona słodką nazwą, pochodzącą z owych czasów, gdy Nacia nie umiała jeszcze mówić.
Z uśmiechem na ustach wyszła, by nie przeszkadzać pieszczotce przy miłych gościach.
Zawiadomiona przez kogoś z folwarku o wizycie panien Skrodzkich, pragnąc poznać bliżej Genię i Martę, pobiegła Mania też zaraz do dworu.
Można sobie wyobrazić, jak przykro ją dotknęło ironiczne powitanie.
— A — i ty tutaj?
— I ja — odparła, siląc się na spokój, chociaż było jej bardzo przykro, że przychodzi nie w porę. Chciałam podziękować twoim wybawczyniom....
Panna Julia poznajomiła Manię z Genią i Martą — przypadły sobie wzajem do serca od pierwszej chwili. Wśród żartów i śmiechu przyjemnie zeszło parę godzin, a gdy później panienki