Strona:Karolina Szaniawska - Nacia.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

wiodłam życie bez troski.... Siostrzyczko złota, zamienimy role! Przestań pracować, a gdy pojadę w świat ze skrzypkami, dostarczę mamie i tobie tyle chleba, mięsa, masła, cukru i czego wreszcie chcesz, że będziecie mogły jeszcze podzielić się z innymi.“
Nie tutaj więc powód do zmartwienia i płaczu — nawet może być dumną i myśleć ze spokojem o jutrze, które dla wielu pracownic jak ona, groźną przybiera postać. Ale taki, lub temu podobny list Stasi daje pole do porównań i mocno rozżala pannę Julię.
Wychowała w swojem życiu dwie dziewczynki (dużo innych kształciła tylko jako przychodnie); siostrę swoją i Natalkę Brzozowiecką. Czemuż, gdy pierwsza jest, uosobieniem wdzięku, dobroci i słodyczy, druga odstręcza wszystkich szorstkiem obejściem, kaprysami i dumą?... Zkąd wyrobiło się w niej takie samolubstwo? pogarda względem biedniejszych? Czemu nie odziedziczyła żadnej z zalet swej matki, żadnego z niezwykłych przymiotów, któremi ta kobieta wyróżnia się wśród tysiąca?
Gdy sześć lat temu panna Julia przestąpiła po raz pierwszy progi zaborowskiego dwora i ujrzała wdowę złamaną śmiercią męża, a obok niej dziecko wątłe, blade, będące jedynym skarbem tej biedaczki, zamiast postawić swoje wymagania, zawołała z przejęciem: