Strona:Karolina Szaniawska - Nacia.djvu/48

Ta strona została skorygowana.

— Ani się domyślam — wierzaj! A co byś mieć chciała?
— Czy panna Julia, niby dobroczynna wróżka, spełni zaraz moje żądanie?
— Wróżką z bajki nie jestem, lecz mogłabym poprosić.
— Dobrze! pragnę więc mieć nowy fortepian.
— Żartujesz, moje dziecko!
— Ani trochę. Taki jak nasz, a może nawet lepszy, mają panny Skrodzkie.
— I to ci przeszkadza?
— Naturalnie! Ja powinnam dostać nowy i sto razy lepszy.
— Szalone żądanie!
— Mama go nie spełni — wiem, znam dobrze mamę. Od czegóż jednak wuj? On mnie kocha i robi wszystko, o co poproszę.
— Tym razem jednak chyba odmówi — rzekła panna Julia.
Nacia już miała na ustach szorstką odpowiedź, gdy wszedł Ignacy z zawiadomieniem, że goście jadą, oraz że pan Borejko otrzymał depeszę od pani, by nazajutrz w południe wysłał konie na stacyę.
Rozmowę przerwała wizyta sąsiadów.
Państwo Żabińscy cieszyli się sympatyą Natalki, a zwłaszczcza ich córka Milunia, podlotek, cisnący się na gwałt w szeregi dorosłych panien, gdyż starsza siostra przed kilkoma tygodniami