— Co to za dziewczyna! powtarzał — Zosiu droga, co to za dziewczyna! wychowałaś jedynaczkę znakomicie.
Pani Brzozowiecka westchnęła.
— Co to siostruniu? zawołał zdziwiony. Pochwały sprawiają przykrość mateczce, która poświęciła najpiękniejsze lata swojego życia wychowaniu córki.
— Bynajmniej, lecz....
— Sądzisz, że przywiązanie mnie zaślepia? Oho! ja obserwuję, ciągle obserwuję!
— Jednak mój Adasiu....
Rozmowę przerwał hałas, pochodzący z oddalonej części mieszkania. Pani Brzozowiecka zbladła — pan Adam zerwał się z kanapy i oboje pospieszyli w stronę, zkąd gwar pochodził. Nieokreślona wrzawa przybierała coraz wyraźniejszy charakter, w miarę jak się zbliżali do wielkiego salonu.
W progach bawialni słyszeli już wyraźnie płacz i kłótnię dwóch głosów.
— Maż się, maż! ty nic lepszego nie potrafisz.
— Podarła! oh! oh! podarła cały kajet.
— Nie podarłam — kłamiesz! tylko rzuciłam na ziemię.
— Oh! oh! świeżo kupiony kajet.
— Uspokójcie się i pogódźcie — perswadował ktoś trzeci.
Strona:Karolina Szaniawska - Nacia.djvu/62
Ta strona została skorygowana.