ptaków dać by ci mogła przyzwoite utrzymanie. Zwiedzałem we Francyi takie gospodarstwa ze sztucznemi wylęgarniami i robaczarniami i powiem ci prawdę, dużo mnie one nauczyły. Rezultaty pracy drobnej na pozór, są tak zdumiewające, że szanować się każą.
— Jak wujaszek mówi, inaczej to wszystko wypada, ale kiedy taka prostaczka plecie....
— Nie zauważyłem w pani Borejkowej prostactwa, jakie jej przypisujesz.
— Co wujciowi się zdaje! Ordynarna strasznie.... sama robi w krosnach, a nawet stroi siebie i Manię w wełnianki domowego tkania. Zdaje mi się, że widzę sługę.
— Cześć rozsądkowi i pracy! Doprawdy gdybyś mniej lekceważyła Borejków, z powodu jakiejś urojonej ich niższości, spędziłabyś tam niejedną chwilę pożytecznie i przyjemnie, jak naprzykład ja wczoraj. Mama twoja tam bywa, ty zaś nie chcesz, bo on jest naszym oficyalistą. Dla takiej też racyi, wielka niedawno przyjaciołka Skrodzkich, teraz wcale ich nie znasz.
— Skrodzkie, wujaszku? Eh! nie ma o kim mówić!
— Miłe i dobrze wychowane panny.
— Aż zanadto nawet. W Warszawie niby się uczą — myślałam, że na pensyi — a wie wujaszek czego? Jedna szycia i kroju, druga kwiaciarstwa!
Strona:Karolina Szaniawska - Nacia.djvu/68
Ta strona została skorygowana.