Upłynęło parę tygodni od wyjazdu Wacława. Józia przestała tęsknić i co chwila wracać myślą do swoich. Godziny biegły coraz prędzej, zwłaszcza przy nauce, do której dziewczynka nie osobliwie zdolna i pojętna, garnęła się całą duszą. Odrobiwszy lekcye, wieczorem gryzmoliła dużemi literami listy do Majdanu i po kilka razem doręczała cioci Julci, dla zaadresowania i wysłania na pocztę.
Pan Marcin odpisywał Józi w krótkich wyrazach, przy liście do pani Brzozowieckiej, Wacio zaś kreślił drobiazgowo szczegóły pobytu w gimnazyum, notował stopnie — dzielił się radością i zmartwieniem. Korespondencya uszczęśliwiająca Józię, była przedmiotem żarcików Natalki.
— Znowu przyszedł list ogromnie ważny, mówiła, poznawszy na adresie pismo kuzyna — dowiemy się rzeczy bardzo zajmujących.