Dziwny jakiś nastrój panował we dworze.
Służba szeptała po kątach, pani całemi godzinami przesiadywała zamknięta z bratem, a rozmawiali widać o rzeczach bardzo przykrych, gdyż wychodziła później smutna i milcząca.
Józia z główką owiązaną asystowała Kabalskiej. Umie już robić ciastka piaskowe, ptysie i rurki z kremem — co też powie tatuś, gdy ona sama kucharce objaśniać zacznie, ile wziąć masła, jaj i mąki. A jak później będą wszyscy ciasteczka chwalili!
Nacia nudzi się bardzo — pragnęłaby wyjechać do sąsiadów, chociażby do Skrodzkich, ale pan Adam unika jej towarzystwa, mama o wizytach wspomnieć nie pozwoli i ledwie czasem się odezwie.
Co to wszystko znaczy?
Pewnego wieczoru wuj odjechał. Pożegnał się chłodno. Józię co prawda uściskał, a do Natalki rzekł: