— Nieprędko się zobaczymy.
Wyjeżdża pewno zagranicę — gdyby wracał do siebie, co tydzień a nawet częściej mógłby wpaść tutaj. Pięć mil nie wielka przestrzeń, a do Tarnogóry droga jak po stole.
Nie prędko się zobaczymy. Dawniej taką zapowiedź opłakałaby Natalka serdecznie, dziś przyjęła ze spokojem dziwnym. Ten to że wujaszeczek witany z uniesieniem — pobłażliwy przyjaciel i wesoły towarzysz? O, nie ten — jak gdyby go ktoś odmienił. Milczy, spogląda ponuro i krytykuje każdy postępek, każdy wyraz. Lepiej nawet, że odjechał, gdyż obecnością swoją krępował Natalkę, musiała się z nim liczyć i uważać.
Ale po odjeździe wuja zrobiło się w domu jeszcze smutniej. Mama kazała czytać głośno jakieś książki, które nudziły Natalkę, szukającą w czytaniu jedynie rozrywki i zabawy. Nikt z sąsiadów nie zajrzał, a nawet panna Julia nie wracała.
Pani Brzozowiecka prowadziła w tych czasach rozległą korespondencyę: wysyłała dużo listów, a każda poczta przynosiła jej całą paczkę odpowiedzi; czuć było zbliżającą się zmianę, nikt jednak nie pojmował, jak dalece groźna i zkąd nadciągnie.
Wreszcie jednego dnia dziedziczka kazała poprosić do dworu pana Borejkę. Po długiej
Strona:Karolina Szaniawska - Nacia.djvu/98
Ta strona została skorygowana.