Strona:Karolina Szaniawska - Przy wigilijnym stole.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.
—   11   —

Nie — teraz już widzę, że Gustaw na seryo ma obłąkanie, lub w najlepszym wypadku obłęd, który go właśnie napada.
Młody człowiek przeszedł się parę razy po pokoju; ruchy jego nie zdradzały bynajmniej chorobliwego podniecenia, wzrok był chłodny.
— Słuchaj Julciu — rzekł wreszcie siadając, gdybyś miała sposobność rozejrzyć się szeroko w sferze istot zwanych pannami na wydaniu, powiedziałabyś wszystkim którzy szukają żon: uciekajcie gdzie was oczy poniosą!
— Ja bym to powiedziała! ja, matka dwóch córek!
— Ty sama, jeżeli sądziłabyś bezstronnie. Twoje córki jeszcze lalkami się bawią, możesz więc bez uprzedzeń traktować tę kwestyę.
— Ależ na Boga! zkąd przyszedłeś do tego przekonania. Nie — nasz wiek dziewiętnasty jest wiekiem pesymizmu, który zabije ludzkość! Włosy stają na głowie. Naczytałeś się różnych okropności, — nie sądziłam żeś i ty się zatruł tym ohydnym jadem.
— Pozwól mi mówić, nie jestem wcale pod wrażeniem książek, one tu nic nie winny. Wracajmy do rzeczy... Otóż kuzynko były to trzy nieszczęścia.
— Znowu!
— Pierwszą z nich kochałem, jakże nie miałem kochać?... piękna, rozumna, szlachetnego charakteru.
— Nazywasz ją nieszczęściem!
— I byłbym się ożenił gdyby nie drobna okoliczność, iż moje bóstwo zagrożone suchotami.
— O! — zawołałam ze szczurem współczuciem — biedny!
— To ona biedna i tysiące jej podobnych. Ja mogę się nie żenić, one wkrótce pójdą do grobu.
— One? a więc i tamte dwie — szepnęłam wylękniona już teraz na prawdę.
— Nie tylko tamte, ale wszystkie!
— Oszalałeś chyba.
— Anemiczne ubogie w krew i siły żywotne, dzisiejsze pokolenie kobiet przedstawia obraz nędzy. Mógłbym ci wymienić dwadzieścia, trzydzieści, ile chcesz panien, znanych mi jeśli nie osobiście, to z relacyi przyjaciół i kolegów, a między niemi nie