nek — dokuczałem tym biedakom, nawet wtedy... panie majstrze, skłamałem... Ale umyślnie kota sprowadzać, żeby ptaki dusił... ach, mój Boże, czy ja już ostatni z ludzi, czy nie mam serca, ani sumienia?.. pan majster mi nie wierzy!..
— Dość, przerwał szewc. Chcę wierzyć — pragnę wierzyć, oto wszystko. Nienawidzę krzywd. Jam prostak, żyjący w pracy od małego, uczyć się nie miałem czasu, posiadam jednak sąd własny o wielu rzeczach, a i o tem również, że człowiek powinien być opiekunem i obrońcą stworzeń słabszych od siebie. Hodując ptaki, chciałem w was wpoić ten obowiązek.
— Tatuniu, przerwała Nastka — nie robiłyśmy im krzywdy.
— Wiem, odparł szewc. Jednakże troje zginęło, a przez to ja, człowiek szczery, otwarty, pilnuję ciągle i podejrzywam. Długo tak wytrzymaćbym nie mógł — umyśliłem przeto rozstać się z ptakami.
— Ach, Boże! tatku! jęknęły dziewczynki.
— Gdyby teraz była wiosna, mówił dalej szewc, puściłbym je do ogrodu
Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/100
Ta strona została skorygowana.