Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/114

Ta strona została skorygowana.

— Co pan mówi?
— Tylko tyle, proszę pana, że czyżyczki nie sprzedam.
— Ośmiela się pan żartować!
— Przepraszam, jeżeli obraziłem — mówię bez żartów. To jest moje ostatnie słowo.
— Zabawny człowiek! mruknął pan i wyszedł z gniewem.
Aż zaśpiewałem wesoło, ucieszony nadzwyczajnie, że droga Lilli nie wpadnie w złe ręce. Gospodarz się zdumiał.
— Patrzcie, rzekł do córek — co to za mądre ptaszę! Tylko mu ludzkiej mowy brak; — nie widziałem nic podobnego w mojem życiu.
Dziewczynki miały łzy w oczach, ale żadna nie zdobyła się na odwagę powiedzieć ojcu:
— Kiedy tatuś tak go chwali, po cóż sprzedawać?.. niech lepiej zostanie.
Gdyby która odezwała się w ten sposób, może wszystko zmieniłoby się na lepsze; nie zostawiliby przecież mnie jednego, wiedząc, że nawykliśmy być razem. Lecz Marcysia i Nastka nie śmiały prosić; wierzyły także, iż ojciec wyszuka nam dobrych opiekunów i tem się pocieszały, biedaczki.