Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/118

Ta strona została skorygowana.

— No, jakże?
— Powiedziałem — sprawa skończona.
— Szaleństwo, doprawdy!.. Zgódź się pan, gdyż nie mam czasu za tem chodzić — dobrze zapłacę. Czyżyk podobał mi się — miałem już takiego.
Szewc milczał.
— Zróbmy nareszcie koniec!.. no, płacę za dwie sztuki, a biorę jednę. Czy zły interes?
— Nie o interes mi idzie, odparł chłodno szewc. Jam rzemieślnik, żyję z pracy, na ptakach spekulacyi nie robię; zapłatę mogę wziąć tylko taką, jakiej żądałem. Najchętniej rozdałbym ptaszyny, gdybym wiedział, komu tem przyjemność sprawię.
— Jakże będzie?
— Już powiedziałem, proszę pana, odrzekł gospodarz i, skłoniwszy się nieznajomemu, wrócił do roboty. Pan stał przez chwilę, potem głową kiwnął i wyszedł, a za nim drugi.
Flu odetchnęła swobodnie. Milutek, śpiewak niezgorszy, popisywał się piosneczkami, żeby okazać swoją radość. Miał z czego się cieszyć — i bardzo nawet! Kto wie, jakie go tam czekały przy-