— Jest jeden śpiewak wyborny.
— Ach, panie! pragniemy go kupić... ale — może będzie drogo kosztował?
— Oto wszystko, co posiadamy, dodał mniejszy chłopczyk, wysypując zawartość blaszanego pudełka. Nie wiem nawet ile — zaraz policzę.
— Pewno za mało, jeśli pan się droży.
— A to na imieniny siostrzyczki — chora jest biedaczka; lalki ją znudziły, zabawki również; — ptaszek i do tego śpiewak, ucieszyłby z pewnością.
— Dziesięć, dwadzieścia — złoty — rachował starszy chłopczyk, gdy młodszy nie spuszczał wzroku z gospodarza. Złoty groszy sześć — czterdzieści — dwa złote... Czy tylko ładnie śpiewa?
— Nie możnaby usłyszeć?
— Trudno kazać ptakowi, żeby śpiewał, lecz upewniam panów, że się nie zawiodą.
— Kiedy pan mówi, to i owszem... Zapłacimy natychmiast, gdyż pilno nam do szkoły i wstąpimy po ptaszka o trzeciej.
To powiedziawszy, obliczali skwapliwie resztę pieniędzy.
— Przepraszam panów, jeszcze nie
Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/120
Ta strona została skorygowana.