Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/123

Ta strona została skorygowana.

Mieliśmy kilka godzin na pożegnanie — zbiegły bardzo prędko. Tatuś upominał, byśmy żyli w zgodzie i starali się zabawić chorą, bo to jest życzeniem dobrych jej braciszków. Należy śpiewać, świergotać, figle wyprawiać, gdy ona smutna, a zwłaszcza gdy nikogo nie ma w pokoju; wesoła piosnka pociesza, a więc dopomaga zdrowiu.
Przyrzekliśmy pamiętać o naszych obowiązkach, a wszystkie ptaszki nam zazdrościły tak poważnego zadania.
— No, no, ktoby myślał, że jesteśmy lekarstwem, świergotała Flu. Nigdy nie sądziłam, że nasz śpiew może uleczyć.
— Nie uleczyć, tłomaczył tatuś, tylko rozweselić.
— Troskę odpędzić, dodała Lilli — wygnać ją za dziesiątą rzekę — czy to mało?
— Myśmy nie byle jacy, zawołał Milutek, gdy to potrafimy! Dziewczynka wyzdrowieje, jak będzie wesoła — a kto do wyzdrowienia się przyczyni? mój braciszek! Ja pewnobym nie umiał, on umie doskonale — nauczy chorą śmiać się, świergotać i śpiewać; tak — śpiewać pięknie, a wtedy ona zapomni, że ją kiedykolwiek co bolało!