Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/128

Ta strona została skorygowana.

Dziewczynka spojrzała na brata wzrokiem błyszczącym łzami.
— Romciu drogi... szepnęła cichutko.
— To też, dodał po chwili Roman, bardzo żałowałem, żem nie wrócił.
— Romusiu!.. Cieszyliście się przecież oddawna myślą o tej zabawie. Rodzice Gucia urządzają zawsze mnóstwo niespodzianek...
— Et, machnął ręką chłopczyk — zabawa przeszła, a nazajutrz wstydziłem się przed samym sobą, żem w domu nie został.
— Tyś zanadto dobry, rzekła chora, wyciągając rękę do braciszka.
Tymczasem Tadeusz złapał Lilli i podał ją Koci.
— Złoty mój ptaszeczek! wołała dziewczynka — patrzcie, jakie ma piórka delikatne, co za bystre, wesołe oczki!.. A teraz Tadziuniu, złap drugiego — chciałabym obejrzeć.
Chłopczyk spełnił prośbę siostry — całowała mnie i pieściła, powtarzając:
— Zkąd wam to na myśl przyszło! zkąd się wzięło!
— Mieliśmy opowiedzieć — sama przerwałaś.