— Prześliczne gospodarstwo, a kuchnia wyborna, mówiły pomiędzy sobą. Szczęśliwa Kocia.
Chora uśmiechała się do przyjaciółek, częstując je cukierkami, których i nam dała sprobować — potem gdy Helcia, Zosia i Ludka zaczęły tłuc, siekać i ubijać, pobladła od hałasu, jaki to wszystko sprawiało. Piękne cacka nie bawiły jej ani trochę, widok przyjaciółek, zajętych niemi, ożywił chwilowo, lecz później zmęczył. Osunęła się na poduszki i, z przymkniętemi powiekami, leżała jak martwa. Tadzio siadł przy niej; — nadeszła mama z lekarstwem, a gdy herbatę podali, odezwał się dzwonek i jakiś pan niemłody stanął we drzwiach pokoju chorej. Przywitała go radosnym okrzykiem.
— Wujaszek! wujaszek!
Cieszyła się też bardzo, klaskała w ręce, gdy wuj otworzył pudło, które za nim przyniesiono i dobył z niego pannę w długiej, białej sukni.
— Nigdy nie myślałam, żeby wujaszek pamiętał o moich imieninach, rzekła, całując go po rękach i twarzy.
— Co ty tam wiesz, Kocico! żartował wuj. Nie bądź leniuchem, z łóżka
Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/132
Ta strona została skorygowana.