Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/146

Ta strona została skorygowana.

kład jej podziałał na braciszków i Józefowę.
— Serduszko ty moje, wyrzekała stara niańka — nie masz władzy w nogach — nie masz, skarbie mój jedyny. Kiedy przyszli z nożem, zaraz wiedziałam, że tak będzie.
Ojciec się rozgniewał.
— Bądźcie cicho! krzyknął na sługę i synów. Józefowa zupełnie tutaj niepotrzebna, a Romek i Tadzio mogą wrócić, gdy im odejdzie chęć do płaczu.
Chłopcy wyszli — w chwilę później, niańka, głośno łkając, opuściła pokój. Tatko i mama zaczęli objaśniać córeczkę, że chorą nóżką tak samo jak zdrową władać powinna.
— Stań, prosił tatko, trzymam cię, nie upadniesz.
— Śmiało, śmiało, zachęcała mama.
Próżne były wszakże usiłowania rodziców: Kocia stała na jednej nóżce, a gdy już miała oprzeć się na drugiej, strach brał górę. Drżała jak w febrze i łzy gradem zalewały twarzyczkę bladą, mizerną. Po kilku daremnych próbach, tatko zaniósł ją do łóżka; — o chodzeniu, przynajmniej na dziś, nie mogło być mowy.