Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/150

Ta strona została skorygowana.

— Do czego też te, panie odpuść, pokraki ma panienka dźwigać? Niechby lepiej chodziła sama.
— Będzie chodziła, upewniali chłopcy, doktór przecież mówił.
— Nie uwierzę, aż zobaczę! fuknęła, machnąwszy ręką.


∗                    ∗

— Ciziu, Lilli! jak się macie? zaświergotał mi nad uchem głos dobrze znany; — patrzę — ciocia makolągwa.
— To ty? zkąd się wzięłaś tutaj?
— Przyszłam odwiedzić waszą panienkę. Wiem — wiem, chora bardzo, nóżkę jej odjęli.
— Kto mówił? zapytałem oburzony.
— Nie odjęli?.. więc tem lepiej, drogi Ciziu. Ach, moi najdrożsi, przyjechałam tu z panem; nazywa się Lunio, dobry chłopczyk, ale niebardzo mądry.
— Zawsze plotkarka!
— Nie, mówię prawdę. Toć on wierzy bajkom, że jaskółki przepędzają zimę w wodzie. Pocieszny bardzo!
— Szczygieł nam mówił, odparła Lilli, że prości ludzie po wsiach mają to przekonanie; dziecko słyszało od niańki...