Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/156

Ta strona została skorygowana.

— Za nic w świecie, tatku! wołała Kocia.
— Jak chcesz — nie będę nalegał. Po paru tygodniach nóżka uschnie i sama się oderwie, do tego zaś czasu, będzie ptakowi próżnym ciężarem.
— Ach, biedna czyżyczka!
— Nie płacz, Kociu, mówił tatuś — zobaczysz, ona jutro do jedzenia się weźmie i zacznie skakać na jednej nóżce.
— Tatko mnie pociesza.
— Przekonasz się, córusiu.
— Będzie skakała? pytali ze zdumieniem chłopcy.
— Tak, chodzić bowiem na jednej nóżce nie może, lecz dla niej to wszystko jedno.
Uwolnili biedaczkę słabą i drżącą; — zasnęła niedługo w kącie klatki. Nazajutrz nóżka była czerwona i opuchnięta; dzieci pragnęły chorą obejrzeć, lecz ojciec kazał zostawić w spokoju.
— Gdy nie pomożemy, nie szkodźmy przynajmniej, rzekł tonem stanowczym.
Posłuszna woli ojca, Kocia zaglądała do klatki, chorej wszakże do rąk nie brała. Gdy Lilli świergotała ze mną, ucieszyła się niesłychanie.