— Mamusiu, czyżyczka świergocze, tatku, ona już jadła trochę!
— Szkoda tylko, że musi nóżkę za sobą włóczyć, gdyż odciąć nie pozwoliłaś.
— Niech tam! odparła ze łzami. Możeby ją bolało... nie mogę o tem myśleć.
— Więc nie myśl! patrz, jaka wesoła.
Gdy przyszedł wujaszek, serdeczny nasz przyjaciel, obejrzał Lilli; zrobił to z wielką ostrożnością, nawet jej nie uraził.
— Zgoi się, rzekł. Jednonóżka ma, jak widzicie, dobry humor, oczki jej się śmieją, zapalenie w rance ustępuje. Ale uprzedzam, że takie jejmościanki robią się za mało płochliwe, co im szkodzi nieraz. Lepiej niech ptak przed ludźmi ucieka; bezpieczniej mu i zdrowiej gdy sam się pilnuje, niż gdy trzeba ciągle pamiętać o nim.
— Droga Jednonóżka!
Nazwa podobała się wszystkim i, od tej pory, Lilli została Jednonóżką.