Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/159

Ta strona została skorygowana.

— Mów głośniej! darłem się, aż mi huczało w uszach.
— Pogawędzimy — tłomaczyła, później, w pokoju, tymczasem patrz, jakie mnóstwo ludzi, zwierząt, powozów!.. Chłopak ustawił skrzynkę i dobywa z niej głos.
— Czy tam w środku co siedzi? — nie może być, aby skrzynka sama śpiewała.
Na pobliski balkon wybiegło dwoje dzieci.
— Kataryniarzu, wołało starsze, kataryniarzu!
Zaciekawiony, wychyliłem się zobaczyć.
— Kataryniarzu, cyt, cyt... kataryniarzu!
Chłopak ze skrzynką przysunął się bliżej — śpiew zamilkł.
— Grajcie nam, ale ładnie, damy pieniędzy, wołano z balkonu.
Po chwili ukazała się tam jeszcze kobieta z niemowlęciem, a starsi malcy tupali i śpiewali, robiąc tak dużo hałasu, że to, co zwali graniem, ledwie dochodziło do nas. Gdy chłopak przestał, rzucili mu zapłatę, kłaniał się i grał znowu. Niemowlę skakało na rękach niańki, wykrzykując ze starszymi.