Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/168

Ta strona została skorygowana.

— Ładniejsze, bo błyszczące.
— Ja, choć owocu nie ma, chwalił się Antoś, po listkach odróżnię od borówek i czarnych jagód.
— Byłoby dziwne, gdybyś nie odróżniał, rzekła mama. Wychowany na wsi, powinieneś znać wszystko, co się znajduje w polu i w lesie. To twój obowiązek.
— Przyznam się ciotuni, wtrącił Romek, nie byłem nigdy w lesie, w którym jest dużo poziomek.
— Cóż tam za lasy bez poziomek! śmiał się Antoś. U nas wszystkiego pełno — możnaby zostać pustelnikiem i od wiosny do zimy nie znać głodu.
— Do zimy? powtórzył Józio — zimą, pan pustelnik miałby kuropatwy i zające.
— Prawda! tylko musiałby do nich strzelać. Na jesieni nie przejadłby grzybów...
— Znam trochę grzyby, rzekła Kocia. Na letniem mieszkaniu, mamusia uczyła mnie odróżniać grzyby i bedłki jadalne od trujących. Płakać mi się chciało, że takie śliczne, czerwone w białe kropki, są na nic. Mamusia powiada,