spokojna. Martwić się będę dotąd, aż wynajdziemy jaki sposób.
— Nasza pani pewno go już wynalazła; wiem ci wiem, ma ona czas na wszystko i wszystko w swojej porze obmyśli naprzód.
— Tak mówicie? pójdę do mamy.
Wybiegła z pokoju, ale wróciła zaraz, bo mamy nie było; wyszła z Józiem i Antosiem po sprawunki, które załatwiała teraz ciągle. Biedna Kocia błąkała się po pokojach sama jedna, gdyż chłopcy, zamknięci u siebie, „kuli” ostatni egzamin. Wzdychała ciężko, powtarzając:
— Gdzie was, drogie ptaszęta, podzieję? co z wami zrobię?
Strach mnie ogarnął, gdy to mówiła. Nie dość, że będzie tęskno i smutno, co zrobimy, gdy zapasy jedzenia się wyczerpią? A woda? a świeża sałatka? od czasu do czasu trochę owoców? Mieszkanie zamkną, kto pomyśli o nas?.. dziwne, że ludziom dobrym i rozumnym przypominać trzeba!
— Dlaczego jesteś taki smutny? pytała Lilli.
— Zmartwiony, moja droga — tu idzie o życie.
Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/174
Ta strona została skorygowana.