Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/175

Ta strona została skorygowana.

— Uspokój się, jeszcze nie wyjeżdżają.
— Ach, Lilli, co za lekkomyślność! dawniej byłaś inna.
— Taka sama; nie lubię próżno się martwić. Panienka ma nas w opiece i zaradzi wszystkiemu.
— No, no!
— Gdybyśmy się zamartwili, nic nie pomożemy, ona zaś pomoże, bo nie wyjedzie, dopóki z nami ładu nie zrobi. Oto lepiej, zabaw ją, zaśpiewaj — widzisz, płakała biedaczka!
Gdzie mi tam było do śpiewania!.. widziałem przed sobą dni ciężkie: samotność, głód, brak wody, a na to rady żadnej. Lilli świergotała, skacząc jedną nóżką, zdawała się wesoła i wolna od troski.
— Śpiewaj — ćwierkała — piosnki śliczne o wiośnie, o słońcu, albo tę smutną o ptaszku zabitym — niech panienka się nacieszy twojemi piosnkami. Ach, czemuż nie umiem śpiewać! rozweselałabym ją w każdej chwili; ty złośniku, widzisz że jest zmartwiona, sam się nachmurzyłeś i o niej nie myślisz.
— Ja też się martwię.
— Służ tylko tej dobrej, tej poczci-