Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XVIII.
Maciuś.
Ile różności widziałem!... Aż kręciło mi się w głowie: tu patrzę i tam patrzę, to w inną stronę mnie coś pociąga; obracam się, rozglądam, wreszcie nic nie wiem, wszystko poplątałem. Lilli otwierała szeroko bystre oczęta i miała później dużo do powiedzenia, ja zaś niewiele. Dziwne, że spostrzegła tyle naraz. Bystrzejsza odemnie, a przytem uważna.
Dzieci rozmawiały o ogromnych gniazdach ludzkich wznoszących się po drodze, o kościołach i placach — takie to wspaniałe! — radbym patrzył dłużej... gdzie tam! uciekło. Jedno wskazali, już coś innego zauważyli: tamto mignęło i to znika — trzebaby gonić...