— I dobry był — i mądry... a śliczny, oh!...
— Kto?
— Maciuś, aniołku, mój Maciuś. Dziesięć lat kończył dopiero, a już za bydłem i za końmi... do roboty się rwał, choć nie na jego siły jeszcze...
Umilkła — łzy gradem posypały się po twarzy, Kocia patrzyła przerażona i nie śmiała pytać.
— Dziesiąty rok, zaczęła po chwili Józefowa — takie dziecko... ale myśmy o tem nie pamiętali, bo przyuczył mnie i ojca, że wyręką nam był we wszystkiem... we wszystkiem, powtórzyła, trzęsąc się znowu... Oh!...
Przerwała, a potem z oczami już suchemi, głosem ochrypłym ciągnęła dalej.
— Żadnego przed Maciusiem do tych lat nie uchowałam... ten dorodny był na podziw, czerwony i zdrowy; tylko mnie, matkę, strach zdejmował, że zanadto dobry, jak gdyby nie dla świata... Oh! nie dla świata mizernego! jęknęła z głębi piersi. Tymczasem żył z roku na rok; gdy wieczór przyszedł, śpiewkami nas bawił i skrzypkę bardzo kochał, grał na niej to smutno, to wesoło. Raz
Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/184
Ta strona została skorygowana.