Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/194

Ta strona została skorygowana.

Paniczu złoty, rzekła rozczulona — toć przecie święta prawda jest.
— O matce Maciusia takich rzeczy mówić nie wolno! zawołał Antoś. Przepraszam was serdecznie.
Przy tych słowach, uścisnął pomarszczoną dłoń kobiety, która płakała, choć oczy się śmiały i wyrażały radość.
Kocia prosiła:
— Nie płaczcie, droga moja nianiu, my o was całe życie pamiętać będziemy.
— Tak, dodał Tadzio — chociaż Maciuś umarł, nie braknie wam opieki na lata późniejsze.
— Złote, drogie dzieci, powtarzała staruszka z rozczuleniem — kocham was, jak gdybyście były moje własne!