— Owszem, słuchamy, ale pszenicy szkoda.
— Nie ucieknie — no, słuchamy. Cicho tam!
Ptaki się uspokoiły, — wróbel spojrzał dokoła i tak mówić zaczął:
— Opowiadał mi dziadzio następujące zdarzenie: Bardzo już dawno, znalazł się pewien niemądry człowiek, który sobie wyobrażał, że wszystko, co zasiał na polach i w ogrodzie, do niego samego należy.
— Toż to nasze!
— Nasze, nie nasze — lecz podzieliwszy, i jemu się dostanie i ptaki mają. Na całym świecie to wiadomo, był wszakże jeden, który ani słuchać nie chciał, a szczególniej uwziął się do wróbli. Próżniaki, mówił — kradną mi proso i pszenicę, mak wypijają — w ogrodzie psują maliny, wiśnie, truskawki, gdy tych braknie, nasiona. Pracowałem wiosną, lato mi zeszło w ciężkim trudzie, podczas zimy także ogrodu strzegłem, i co mam? powiedzcie sami. Wszystko podziobane, jeśli nie zjedzone do szczętu, ptaki rządzą, jak u siebie. Długo cierpliwy byłem, lecz dość już tego —
Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/201
Ta strona została skorygowana.