Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/207

Ta strona została skorygowana.

tała pliszka. Bardzom ciekawa, mój wróblunieczku drogi, co dalej się stało. Zapewne wiesz i resztę.
— Wiem, wiem.
— Mów, kochanie.
— Wszyscy drwili ze skąpego, ci zaś, którzy przedtem mieli ochotę naśladować, szydzili najgłośniej. Widząc, że zginie, gdy mu ptaki nie pomogą, przynęcał je na różny sposób, aż zwabiona ziarnem, osiedliła się gromadka i rozmnożyła.
— No, patrzcie! Co za ogromny pożytek ludzie z nas mają! Ani myślałem nawet.
— Ja wiedziałam.
— Ja również.
— Tak, żartował wróbel — sikory i zięby wszystko wiedzą.
— Kochany braciszku, zaświergotał szczygieł — przyznaj, proszę, że wcale niesłusznie sądzisz się od nas pożyteczniejszym. Wszak nawet z tego opowiadania jasno się wykazuje, że cały nasz ród poczciwy jest i przydatny, bo nie ma w nim próżniaków ani darmozjadów. Ale wszyscyśmy równi — i ty chyba sam rozumiesz.